Pomocy
bo już sama nie wiem co robić:(
Ale po kolei, bo się dużo nam napsuło i narobiło.
W styczniu,weszliśmy na poddasze, gydż jak popadał śnieg to zobaczyliśmy to:

A na poddaszu niestety ale zobaczyliśy to:



Okazało się,że nasz mistrz dekarstwa wygrywający mistrzostwa polski w dekarstwie nie zrobil nam otworów wentylacyjnych w kalenicy dachu pod gąsiorem. Wylaliśmy w listopadzie posadzki, w grudniu zaczęliśmy grzać i cała wilgoć poleciała sobie w dach i przy pierwszym mrozie zamarzła. Po wejsciu tam i otworzeniu włazu wpuściliśy ciepełko i to wszystko w niecałe pół godziny pociekło, wiadomo, w wykańczany właśnie dom.
Szybko przybiegła brygada zrobiła te otwory w kalenicy i tak to sobie tam po trochu schło.
Niestety ale teraz to wygląda tak:








I taka jest zdecydowana większość dachu!
co z tym teraz zrobić?
ja mówię,że tego bezwarunkowo trzeba się pozbyć, ja w tym nie mam zamiaru mieszkać, to jest toksyczna pleśni, która sobie będzie kwitła i prątkowała nad moją głową i mnie i moją rodzinę truła.
"Mądrzejsi" mówią,że starczy teraz tam dołożyć wentylacji i osuszyć a przyjdzie lato i wysokie temperatury, które wybiją tą pleśń i nie trzeba tego ruszać sama zginie. A ja panikuję i nie chcę słuchać mądrzejszych i tych z doświadczeniem.
A moja wiedza na temat grzybów i pleśni przeczy tej teorii i raz wrzarta grzybnia,o ile dostanie jakiekolwiek warunki, będzie kwitła w nieskończoność. No a zima i wilgoć z nią związana przed nami nie jedna. I ja rozumiem,że potem już nie będzie tyle wody w domu , która by szła w górę, i że rekuperacja działająca da radę ale poddasze dalej będzie bez ogrzewania, wentylacji będzie tyle co teraz, a nie wiemy jak mamy to wszystko zrobione i czy działać będzie bez problemu i para zimą w dalszym ciągu może tam się jakaś zbierać co za czym idzie ten raz wrzarty grzybek może dostawać pożywkę i w koło macieju zabawa.
Do tego panowie mnie przekonują,że mając rekuperację dach a cały dom to dwa inne niezależne obiegi i powietrza nie będą się przenikać. Co za czym idzie prątki nie powinny się do domu przedostawać. A to to mnie totalnie nie przekonuje bo to co niewidoczne dla oka śmiga sobie jak tylko chcę i wleci każdą możliwą dziurką.
Według mnie to trzeba jakoś(nie wiem sama jak-bo tam jest dużo odkrytej wełny)zedrzeć, osuszyć i potem zaimpregnować i tutaj też mam przeciwników bo impregnat to sól, która źle wpłynie na deski i spowoduje korozję.. bo grzyb to nie;/
ręce mi opadają i jak narazie to jestem sama w tej walce ze złem i rzekomo fatalizuję:(
jeszcze mamy podbitkę do poprawy bo wełna dotyka do deskowania i naleciało w nią tej skraplającej się po zamarźnięciu wody.
jakieś cenne rady? Przyjme wszystkie!




I jeszcze kilka fotek otynkowanego domku:









Tyle różnych warstw poszło pod tę blachę.
Dziurka spustowa
Wykończenie wypustu nad garażem.




















Niestety po zamknięciu góry odcięliśmy im wyjście na świat. Zatem zaryzykowaliśmy przeniesienie gniazda. Delikatnie (nie dotykając rękami) wyjęlismy całe gniazdo z pomiędzy jętek i przenieślimy na podwórko. Nie wiem czy przeżyją:( w zamkniętym domu na bank by sobie nie poradziły. Jest szansa,że na podwórku odnajdzie je (już panikująca i krążąca nad domem) matka i się jakoś zaopiekuje:( starsznie przykra sprawa i boli mnie serducho.. takie słodziaki.















Dumnam jak paw!! żeby nie powiedzieć jak bażant;)
Komentarze